W ostatni weekend ukończyłem Londyński Maraton w czasie 4 godziny i 56 minut. Już słyszę jak wielu powie “No i co z tego? Jest wiele osób, które są w stanie przebiec maraton w znacznie lepszym czasie” i mogą oni mieć rację.
Jednak to jest moja historia o tym, jak dotarłem do Londynu. Mam 44 lata, pracuje w systemie zmianowym i jestem ojcem trójki małych dzieci. Wolny czas poświęcam na trenowanie dzieciaków w piłce nożnej i zanim dostałem miejsce w londyńskim maratonie w październiku ubiegłego roku nie biegałem przez ponad 20 lat.
Pierwszą rzeczą, jaką zrobiłem był zakup właściwych butów do biegania. Kiedy wróciłem do domu pomyślałem sobie, że warto byłoby je wypróbować. Nie sądzę, że przebiegłem wtedy więcej niż 300 metrów, zanim musiałem ograniczyć się do chodu. Okrążyłem wieś, w której mieszkam, a dokładnie pokonałem 3,4 km i co najmniej 15 razy musiałem iść. Wróciłem do domu i powiedziałem żonie, że nie ma sposobu abym był w stanie przebiec maraton. Na szczęście moja żona również biega i uzmysłowiła mi, że to całkowicie normalne, że muszę się trzymać treningów, które z czasem staną się łatwiejsze.
Miała rację. Była to dobra rada, której posłuchałem i pod koniec listopada ukończyłem mój pierwszy bieg na 8 km w 55 minut. W tym momencie spotkało mnie trochę szczęścia, jako że moja żona skłoniła mnie do udziału w konkursie organizowanym przez czasopismo Mens Running Magazine. Zostałem wybrany, co w skrócie oznaczało, że otrzymam pomoc w moim treningu. Nie mam żadnych złudzeń, że zostałem wybrany ze względu na moje umiejętności, ale wierzę, że to dlatego, że byłem kompletnym nowicjuszem, w dodatku z nadwagą, pracownikiem zmianowym z napiętym planem dnia.
Magazyn przygotował dla mnie plan treningowy dopasowując go do mojego trybu pracy. Składał się on głównie z trzech biegów w tygodniu tj. trening łatwy, progowy oraz długi, plus dwie sesje tygodniowo na siłowni. Otrzymałem również pomoc od Asics w postaci niezbędnego sprzętu. Prawdopodobnie najbardziej użytecznym elementem była specjalistyczna pomoc, którą otrzymałem od HIGH5 producenta suplementów sportowych. Wcześniej nie miałem w tym zakresie żadnego doświadczenia. Marka HIGH5 przekazała mi żele IsoGel oraz napoje do spożycia po wysiłku Protein Recovery.
Mój trening do maratonu rozpoczął się 1 stycznia, więc tego dnia rano zważyłem się (91 kg) i podjąłem decyzję, że naprawdę dam z siebie wszystko. Postanowiłem zrezygnować z alkoholu, schudnąć ok 3 kg i trenować zgodnie z moim osobistym planem. W celu zdobycia doświadczenia wziąłem udział w kilku wyścigach w trakcie zimowych miesięcy. 16 km Canterbury i półmaraton Lydd to były prawdziwe wydarzenia. Styczniowy bieg w Canterbury ukończyłam w ciągu 1 godziny 42 minut, a półmaraton w marcu w Lydd w 2 godziny i 6 minut. Zauważyłem poprawę, co było jak światełko w tunelu. W trakcie długich treningów eksperymentowałem z produktami HIGH5, ile żeli należy zabrać ze sobą? Kiedy należy je stosować? Już samo stosowanie napoi regeneracyjnych po treningu bardzo wspomagało powrót do pełni sił.
Na początku kwietnia biegałem już prawie 48 km tygodniowo, przy czym mój najdłuższy bieg wyniósł 29,5 km. Czy mógł dokonać tego ten podstarzały nowicjusz z nadwagą, który nie umiał biegać, a którym byłem jeszcze kilka miesięcy wcześniej? To niesamowite, co można osiągnąć, kiedy czegoś bardzo pragniesz.
Dzień wyścigu, 24 kwietnia 2016, waga 81,6 kg. Zrobiłem wszystko, co w mojej mocy, by być w jak najlepszej formie i już nie mogę się doczekać startu. Pierwsza część wyścigu udała się fantastycznie, przebiegłem pierwszą połowę w ciągu 2 godzin i 15 minut. Czułem się naprawdę świetnie. We właściwym momencie suplementowałem organizm, dzięki czemu utrzymałem prędkość nie mniejszą niż 10 minut na 1,6 km i nagle w okolicach 25 km uderzyłem o ścianę.
Utrzymałem tempo, aż do około 32 km, potem to była już prawdziwa walka – właściwie tylko o to by ukończyć bieg. Na pewno słyszałeś, że ostatnie 10 km jest trudne, to prawda. Te ostatnie 10 km to najtrudniejsza rzecz jaką kiedykolwiek zrobiłem, ale było warto. To uczucie, gdy przebiegam linię mety na zawsze pozostanie ze mną.
Moja podróż od początkującego biegacza do maratończyka jest zakończona, „nie mogę” nie istnieje, bo jeśli mi się udało – każdy może tego dokonać.